Zastanawiające, obecne postępowanie niemieckiej kanclerz w sprawie migrantów, może mieć racjonalne wytłumaczenie i być może jest podyktowane czymś, czego większość komentatorów nie dostrzega, bądź też nie chce dostrzegać.

    Mój znajomy prowadzi firmę i zamieszkuje w niemieckiej Bawarii, w niewielkim, dwu, może trzytysięcznym sennym miasteczku. Mieszka tam od dekady, zafascynowany niemalże, panującym tam spokojem i tą sennością. Już przed kilkoma laty opowiadał mi, że jeśli w Niemczech zostało cokolwiek z dawnych Niemiec, to właśnie owe miasteczko, które mieści w sobie też komisariat policji, równie senny, bo ostatnie poważne przestępstwo, morderstwo, miało tam miejsce przed kilkoma dekadami i do dzisiaj było to tematem rozmów mieszkańców. Policja zajmowała się na ogół wykroczeniami, bądź sąsiedzkimi skargami, ogólnie nuda, do czasu. W miasteczku tym bowiem ulokowano z dnia na dzień około tysiąca migrantów, nie dając dodatkowych etatów mundurowym. Wzajemna życzliwość znikła wraz z ich pojawieniem się, ludzie są dzisiaj zastraszeni, sterroryzowani. Kolega opowiadał, jak na początku gromada migrantów weszła do miejscowego sklepu grabiąc cały niemal znajdujący się w nim towar i bijąc właściciela, gdy ten zaczął reagować. Interwencja policji była niemożliwa, raz, że migranci stanowią zbyt jednolitą masę, by odróżnić przestępców, dwa, sami policjanci obawiają się starcia z wielokrotnie liczniejszymi migrantami. W miasteczku doszło do kilku gwałtów, w odpowiedzi rozdawano mieszkańcom broszury, które pouczają Niemki, jak się mają zachowywać, by nie prowokować migrantów, przecież niemal samych mężczyzn, do gwałtów. Podobnie zresztą się „uczy” większość Niemców, by ci, odpowiednio zachowywali się wobec przybyszów, jakby to nie oni się mieli dostosować do Niemców, ale na odwrót. Obecnie to miasteczko wygląda jak pod okupacją, ludzie starają się nie wychodzić z domu, sklepy są pozamykane, kupić cokolwiek można jedynie znając sklepikarza, który otwiera jedynie będąc pewnym, że w pobliżu nie ma większej liczby migrantów. Powstała nawet grupa samoobrony, kilkadziesiąt osób, szybko jednak zneutralizowana przez policję z zewnątrz, jako niebezpieczna, zresztą tak nieliczna była, że nie miała by szans z kilkoma setkami zaprawionych w bojach migrantów. Ogólnie Niemcy są okłamywani i manipulowani przez media tak bardzo, że winę widzą głownie w sobie. Kolega mi mówił, bym nie ufał przekazowi medialnemu w sprawie inwazji. Niemcy nad niczym nie panują, nawet owe obozy, pokazywane w telewizji, są obozami otwartymi. Smutno to brzmiało, gdy powiedział, że Niemcy w zasadzie już się skończyły.

    Zastanawia mnie, jaka jest strategia Niemiec na poradzenie sobie z tym żywiołem i doszedłem do wniosku, że Niemcy w zasadzie nie mają już wyboru by postępować inaczej niż postępują. Nieodpowiedzialni,  zaprosili do siebie islamistów, ci, przybyli w większej liczbie niż najbardziej lewacki mózg mógł to sobie wyobrazić. W zasadzie, z chwilą, gdy ruszyła ta islamska nawała, a pierwsi migranci dotarli do Niemiec witani przez kanclerz kwiatami, było już dla Niemiec za późno by cokolwiek zmienić. Wpuścić mogli albo żadnego, albo wszystkich. Dzisiaj mają setki tysięcy, a kwestia żadnego, albo wszystkich, jest dzisiaj sprawą polską.

   Wyobrażacie to sobie? Setki tysięcy mężczyzn. Weteranów wojen w Afganistanie, Iraku i innych państwach, ludzi nawykłych do ciężkiego życia i wojen, nienawykłych do pracy, wierzących, że przemocą można coś osiągnąć, bo w wielu przypadkach tylko przemoc ich trzymała przy życiu. Są liczniejsi niż niemiecka armia i policja razem wzięte. Nie można ich już odesłać. Nie można likwidować jednego obozu, po drugim i ich odsyłać, trzeba to byłoby zrobić naraz we wszystkich tych obozach, ale Niemiec nie stać na taką operację logistyczną. Migranci zaś są świetnie zorganizowani, sprawnie komunikują się między sobą, wiedzą co dzieje się w innych obozach, są podejrzliwi na działania władz. Odesłanie migrantów z jednego obozu, spowodować by mogło zamieszki we wszystkich innych i  pochłonęło by wiele ofiar, to byłoby, jak otwarta wojna. Ta łączność między terrorystami powstała dzięki człowiekowi, bez którego pomocy, nie byłoby „arabskiej wiosny”, zwanej też „facebookową rewolucją”, bowiem to właśnie nikt inny, jak Zuckenberg finansuje w tych obozach internet dla migrantów. Zorganizowani, silni w swej liczbie i zdeterminowani, są siłą, z którą Niemcy nie mają szans sobie poradzić…

 *) Uważam pojęcie „uchodźca” w stosunku do ludzi szturmujących Europę za błędne, bardziej pasuje tutaj określenie terrorysta, bo ludzie ci, terrorem przekraczają granicę, terrorem domagają się własności wypracowanej przez Europejczyków. Uchodźcy zgłaszają się do ambasad, by prosić o azyl, ci zaś granicę przekraczają niszczą wszelki opór siłą, jeszcze dekadę temu, ten najazd byłby, jak miewam, siłą odparty.

 https://www.youtube.com/watch?v=kYQWTf-8Wyw

Roman W.